Kuba
Ale czy to Kuba?
Bo jeżeli nie Kuba, to moje nazwisko nic panu nie powie…
Z Kubą było tak…
Telefon do przyjaciela:
– Jest promocja, dreamlinerem do Varadero za 500 zł. Ale tylko 56 godzin na miejscu. Lecimy?
– Czekaj, ale jak… 52 godzin tylko? Kurde… Lecimy!
Wielu powie, że nie warto spędzać 24 godzin w samolocie, żeby pobyć 56 godzin na miejscu. A kilku skorzysta.
Samo Varadero nie jest ciekawym miejscem. Kompleks hotelowy, typowe osiedle turystyczne. Przesunięcie czasu 6 godzin w stosunku do Polski. Dzięki temu chociaż raz poszedłem biegać o wschodzie słońca 🙂 Potem przejazd do Havany. Objazd miasta wiekowym Cadillakiem, nocleg za kilka dolarów w odrapanej, wilgotnej kamienicy w samym centrum. Poza starymi samochodami rodem z USA jeździ tam jeszcze sporo… maluchów. Tak, fiatów 126P, które rząd kubański zakupił w latach siedemdziesiątych od zaprzyjaźnionego rządu polskiego. Dziś cena kilkudziesięcioletniego maluszka to 5-10 tys. dolarów. Dobry pomysł na biznes 😉
cdn…