Zachód słońca na południowej ścianie Lhotse
Azja,  Himalaje,  Nepal,  Podróże,  Relacja

Nepal 4 – Przełęcz Kongma La

W bajecznie położonym Chukhung, na skraju trzech lodowców, w żadnej lodgy nie było miejsc. Spytałem właściciela jednej z nich, czy mogę spać na podłodze – zgodził się, choć niechętnie. W końcu miałem okazję wykorzystać matę samopompującą, którą nosiłem ze sobą od kilku dni. Największą zaletą Dal Bath-u jest nieograniczona, darmowa dokładka. Kiedy gospodarz widzi, że kończy się nam ryż lub inny składnik, zaraz podchodzi i dokłada. I tak do oporu. Zjadłem więc dwie-i-pół porcji, zostawiłem plecak w jadalni i wczesnym popołudniem ruszyłem na Chukhung Ri – pobliski szczyt 5546m. Gdy doszedłem do skalistej grani szczytowej , temperatura spadła już poniżej zera. Tak myślę, bo dłonie zaczęły mi przymarzać do skał. Tuż przed zachodem słońca byłem na szczycie. To jedna z chwil, której nigdy nie zapomnę. Przede mną wznosił się mur Nuptse i Lhotse.

Baruntse i jeziorko Imja Tsho
Szczyt Baruntse 7129 m, w dole jeziorko Imja Tsho. Lodowce Lhotse i Lhotse Nup ze szczytu Chukhung Ri

W dole widać było krzyżujące się lodowce Ama Dablam, Chukhung i Nuptse. Mroźny wiatr szarpał buddyjskie flagi modlitewne. Dość szybko zaczęło się ściemniać. Kiedy w zupełnych ciemnościach dotarłem do logdy, gospodarz przywitał mnie z uśmiechem mówiąc, że trzy osoby nie dotarły i ma cały pokój dla mnie. I tak maty nie użyłem ani w tym dniu, ani w żadnym innym do końca trasy.

Przełęcz Kongma La – 5536m

Nastawiłem się na przejście podobne do wejścia na Chukhung Ri. Wysokość praktycznie taka sama, tylko kilka kilometrów trochę więcej. Okazało się jednak, że z dwudziestokilogramowym plecakiem to zupełnie inna bajka. Kiedy wychodziłem o 10.00 gospodarz usłyszawszy, że idę przez przełęcz ostrzegł mnie, że jest już trochę późno, a na końcu czeka mnie przejście przez lodowiec Khumbu, który muszę koniecznie przejść przed zmrokiem.

Widok z przełęczy Kongma La. Z lewej ośmiotysięcznik Makalu.
Widok z przełęczy Kongma La. Z lewej ośmiotysięcznik Makalu.

Pogoda była jak marzenie. Momentami wydawało mi się, że jestem w tatrach wysokich. Może to za sprawą podobnych skał granitowych. Jednak dalsza panorama ośnieżonych siedmio i ośmiotysięczników nie zostawiała wątpliwości, że to jednak nieco wyższe górki. Im wyżej, tym więcej pasm górskich było widocznych.

Psy, które dołączyły do mnie na przełęczy. W tle Ama Dablam
Psy, które dołączyły do mnie na przełęczy. W tle Ama Dablam

Przed samą przełęczą, nad jeziorkiem przywitały mnie dwa psy. Nie mam pojęcia co robiły na wysokości 5500 metrów, ale na mój widok wstały, obwąchały mnie i poszły ze mną w dół, przez kamienisty lodowiec Khumbu. Później wyprzedziły mnie i (sz)czekały już na mnie w Lobuche. Słońce już zachodziło kiedy zszedłem do doliny Khumbu. Przede mną wznosiłą się ponad 100 metrowa morena boczna lodowca i dość trudne orientacyjnie, kilometrowe przejście w poprzek lodowca. W tym miejscu topniejący Khumbu przysypany jest osuwającymi się kamieniami, łatwo osunąć się w jedno z licznych jeziorek. Słońce zaszło, tworząc malownicze obrazy czerwonych gór, odbijających się w jeziorkach lodowcowych. Przypomniałem sobie mijaną parę, która miała szansę dotrzeć tam za 2-3 godziny. Nie wyobrażam sobie przejścia Khumbu po zmroku.

Zachód słońca na lodowcu Khumbu
Zachód słońca na lodowcu Khumbu

Everest Base Camp

Lobuche leży przy ruchliwym szlaku do bazy pod Sagarmatą, jak Nepalczycy nazywają Mount Everest. Miejsce znalazłem dopiero w trzeciej logdy. Gospodarz pomarudził wprawdzie, że nie ma nic, ale jak zaproponowałem, że mogę spać na podłodze w jadalni, pokój się znalazł. Wyniósł tylko z niego czyjeś rzeczy. Chyba ktoś wyszedł w góry i nie wrócił…

Jak chcesz tam wejść?
Jak chcesz tam wejść?

Rano, skoro świt, czyli w moim przypadku koło 10.00, poszedłem bez plecaka, w stronę Sagarmaty. Po drodze minąłem Gorakshep, gdzie także można spać, ale nie widziałem powodu, by iść tam z całym dobytkiem. Po trzech godzinach byłem na szczycie Kalapattar, 5643 m. Widok ze szczytu przy bezchmurnym niebie zapierał dech w piersiach. A może to wiatr…

Khumbutse, Everest i Nuptse ze szczytu Kalapattar
Od lewej: Khumbutse, Everest i Nuptse ze szczytu Kalapattar. Z lewej na zakręcie lodowca w sezonie wiosennym znajduje się base camp dla Everest i Lhotse. Szczyt Khumbutse leży już w całości w okupowanym Tybecie.

Z samego obozu, który jest wspólny dla Everestu i Lhotse, szczytu nie widać. Tym bardziej dziwi mnie, że większość ludzi wybiera sobie za cel ten właśnie punkt. Ponadto w sezonie jesiennym nie ma tu ani jednego namiotu. Sezon na Sagarmatę to wiosna. Wtedy można utknąć w korku w drodze na szczyt. Natomiast lato to w Himalajach pora monsunów.

Siedmiotysięcznik Pumori z Kalapattar
Siedmiotysięcznik Pumori z Kalapattar

Wieczorem przy kozie, mimochodem słuchałem Polki, która tłumaczyła Australijce o tym, że w Polsce grzeje się w domach przez cały dzień, a nie tylko wieczorami w kozie, jak tu… Zdarza się.

Młody Nepalczyk pytał mnie uparcie czy Polska graniczy z Maltą, gdzie miał wyjechać do pracy.
– nie, graniczy np. z Niemcami…
– …a Niemcy graniczą z Maltą! – wykrzyknął rozradowany
– nie, Malta to wyspa. Z nikim nie graniczy.
– co to wyspa? Coś jak Island Peak?
– nie, nie, wielkie morze, na środku ląd. Wyspa. Malta. Najbliżej ma do Włoch.
– czyli Malta graniczy z Włochami, świetnie!
– no ok, niech ci będzie…

 

Poprzednia strona: Nepal 3 – w stronę Chukhung

Następna strona: Nepal 5 – przełęcz Cho La

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *