Kirgistan
Azja,  góry,  Kirgistan,  Pamir,  Podróże

Kirgistan i Chiny. Wjście na pik Lenina w Pamirze

strona w budowie

 

W lipcu 2018 wybrałem się na Pamirską górę Muztagh Ata 7546 m, położoną w zamieszkiwanej przez Ujgurów, autonomicznej prowincji Sinciang.

Samolot miałem z Pragi, do której postanowiłem dostać się pociągiem Leo Express z Bohumina. Z wypchanym po brzegi plecakiem, który pakowałem kilka godzin, a do którego przytwierdzone były rakiety śnieżne wsiadłem do pociągu i próbowałem upchać plecak na wąską półkę na bagaże. Nie było szans, więc ustawiłem go w przejściu. Zjawiła się pani z obsługi pociągu i z piorunami w oczach stwierdziła, że muszę plecak rozpakować i zmieścić go jednak na tej wąskiej półeczce. Zacząłem się rozpakowywać, na co ona poirytowana spytała „kam jdete s tímto!?”. Pomyślałem, że o Pamirze mogła nie słyszeć, więc wspomniałem o sąsiednim paśmie górskim – w Himalaje. Parsknęła śmiechem i cały przedział miał ubaw na najbliższe pół godziny.

Na lotnisku w Pradze dołączył do mnie Rafał, którego poznałem przypadkiem pod Elbrusem rok temu.

***

Pamir to setki kilometrów pustych, górskich przestrzeni. Odległość 200 km do najbliższego miasteczka nikogo nie dziwi. W kirgiskich miastach zalatuje intensywnie Związkiem Radzieckim. Główna ulica nosi nazwę Lenina, podobnie jak jeden z najwyższych szczytów.

***

Dziś, mimo posiadanej wizy, koczowania na granicy i kilku środków transportu, nie udało się przejechać przez przełęcz Torugart (3700 m npm) na stronę chińską, a w weekendy granice są zamknięte…

***

Kolejny dzień w drodze. Wiekowy mercedes z pękniętą przednią szybą (jak większość kirgiskich aut) zawiózł nas do Osz (…), czyli kolejnych 600 km po krętych górskich drogach w stronę najwyższych szcytów Pamiru. Noszą one wdzięczne nazwy: szczyt Lenina, szczyt Korzeniowskiej, szczyt Dzięwiętnastego Zjazdu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, szczyt Trzydziestolecia Socjalistycznej Sowieckiej Republiki Uzbekistanu, szczyt Dzierżyńskiego i nikt nie kwapi się żeby je zmieniać. Podobnie jak ulic i Pomników Lenina. Te drugie sterczą monumentalnie, jak na pomniki przystało, w szczerym polu, na pustych przełęczach górskich, albo… w ogródkach. Zaczynam się zastanawiać, żeby sobie strzelić w ogródku takiego małego Leninka…

***

W chińskiej „nowoczesnej” części Kaszgaru nie potrafiłem znaleźć miejsca dla siebie. W ramach pemamentnej bezsenności wybrałem się do starej, ujgurskiej części miasta. W ciągu dnia zagradzają ją stalowe bariery strzeżone przez chińskich żołnieży, potęgując wrażenie okupacji tego ujgurskiego regionu przez Chiny. Ujgurzy to lud pochodzenia tureckiego, teoretycznie posiadający autonomię, większość z nich to muzułmanie. Jest ich ponad 11 milionów. Trudno tu usłyszeć język chiński. Skojarzenia z sąsiednim Tybetem nasuwają się same…

***

Pamir, base camp pod szczytem Lenina. Pogoda nie rozpieszcza, pada deszcz ze śniegiem. Jutro w planie przejście do obozu pierwszego na 4400.

***

Podejście aklimatyzacyjne w stronę obozu drugiego. Miejscowi nazywają go łagrem drugim, co powoduje we mnie mieszane uczucia

***

W 1990 w obozie drugim lawina zabiła ponad 40 osób. Wraz z powoli spływającym lodowcem ich szczątki dotarły do obozu pierwszego… Tu czyjaś stopa, tu złamana piszczel, kurtka, but, czekan, zabawny sweterek z wilkiem i zającem…

Dwa dni temu załamanie pogody pozbawiło życia 4 osoby…

 

Na codzień można żyć tak jakby śmierci nie było. W wysokich górach często przypomina ona o swoim istnieniu. Dzięki uświadomieniu sobie tej ulotności i przemijalności życia, jeszcze bardziej chce się żyć i cieszyć każdą jego chwilą…

 

 

Zachód słońca w obozie trzecim, 6100m
Zachód słońca w obozie trzecim, 6100m

 

Wejście na grań, ok. 7000m npm
Wejście na grań, ok. 7000m npm

***

Wczoraj o 14:30 stanąłem na szczycie Lenina zwanego też szczytem Avicenny. Chyba, bo prezydent Kirgistanu ogłosił zmianę nazwy góry na Manas Peak oraz zamiar usunięcia głowy Lenina znad Pamiru. Jednak wygląda na to, że nikt nie potraktował prezydenta poważnie, może dlatego, że już jeden szczyt o tej nazwie w Kirgistanie istnieje… Mniejsza o nazwę. Szczyt ma 7134 metry npm i jest piękny

Na szczycie Lenina, 7134m npm
Na szczycie Lenina, 7134m npm

 

***

(…) Zderzenie światów. Bus wypchany po brzegi ludźmi, kosiarkami, jajkami, kanistrami na kumyz zatrzymuje się w szczerym polu. Kobieta wysiada, w z oddali przybywa jeździec na koniu wzbijając tumany kurzu. Wpierw widać te tumany, później jego. Dopłaca kobiecie brakujące 30 groszy za marszrutkę i razem oddalają się do swojej jurty, gdzieś pod ośnieżone szczyty Pamiru. Oczywiście zostawiają za sobą tumany…

kirgiz na koniu
Który ma ładniejszy uśmiech?

Granica Chińska

(…) Po wjeździe do Kirgistanu od strony Chińskiej nasuwa mi się nieodparte wrażenie, że jedyne co spowolniłoby chińską armię w wypadku inwazji, to potrzeba tankowania paliwa.
Nie widać tu ani jednego budynku, który nie byłby wybudowany w czasach Związku Radzieckiego. Poza tym są tylko jurty i barakowozy.
Potęgę nieludzkiego systemu chińskiego poznałem w czasie przekraczania granicy na przełęczy Irkeshtam. Punkty kontrolne rozciągają się na długości 180 km drogi, a na jej przekroczenie trzeba poświęcić cały dzień. Przekraczać granicę można jedynie specjalną „taksówką” z zamontowaną kamerą na pasażera. Kierowca (zapewne funkcjonariusz) zabiera paszport i pilnuje każdego kroku. Na jednym z punktów obowiązkowo podaje się kod do odblokowania telefonu, po czym strażnik znika gdzieś z nim na dłuższy czas. Przegląda, zgrywa zawartość, czy może instaluje jakiś program szpiegujący… 🤔

Punkty kontrolne otwarte są po 2 godziny rano i 2 po południu. Praktycznie niemożliwe jest przejechanie ich bez kilkugodzinnego czekania na otwarcie kolejnej bramy. Jaki sens wybudować kilkanaście nowoczesnych punktów kontrolnych, wyposażonych w rentgeny, skanery twarzy, kamery, tomografy bagażu, żeby to wszystko było czynne 20 godzin w tygodniu? Chyba tylko pokazanie człowiekowi jaki jest mały w konfrontacji z systemem.

Zamieszkałym przez tureckojęzycznych Ujgurów „autonomicznym” regionem Xin-Jiang rządzi od niedawna dotychczasowy gubernator Tybetu. Nie ukrywa, że nie chce tu turystów. Próba załatwienia zezwolnia na wejście na Muztagh Atę kończyła się rzuceniem okrągłej sumy typu 10 tys dolarów, ale wątpię czy posiadanie takiej sumy cokolwiek by zmieniło. 180 km granicy to bynajmniej nie koniec kontroli. Jest kontrola przed wjazdem do miasta, do dzielnicy, na rogu ulicy… Kamera, sprawdzanie paszportu, skanowanie bagażu, odciski palców. Rzeczywistość przerasta najśmielsze fantazje Orwella. Przychodzi mi do głowy określenie stan wojenny. Na rogach ulic barykady z grubych rur, uzbrojona policja, ciągłe kontrole, zastraszeni ludzie…
Ciekawe, że o okupacji 5 milionowego Tybetu słyszał chyba każdy, podczas gdy Ujgórów jest dwa razy tyle, a świat milczy na ich temat.

Wiem już teraz, że nigdy nie odwiedzę bliźniaczo zarządzanego Tybetu. Obowiązkowy oficer łącznikowy, który nie opuszczałby mnie na krok i ciągłe kontrole skutecznie zepsułby mi całą przyjemność podróżowania po regionie, którego zobaczenie zawsze było moim marzeniem.

Fragment wpisu. Ciąg dalszy nastąpi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *